Ludzie

Franciszek Burdak - żołnierz AK

Działalność bojowa i dywersyjna Armii Krajowej wymagała posiadania przez żołnierzy podziemia odpowiedniej ilości uzbrojenia. Z racji trudności pozyskania go w warunkach okupacyjnych powszechnie używano broni z kampanii wrześniowej, zdobywano ją bądź kupowano od Niemców lub ich sojuszników, a także otrzymywano w drodze zrzutów od zachodnich aliantów. Poważnym uzupełnieniem skromnych zasobów była produkcja konspiracyjna.Produkowano nie tylko broń, ale przede wszystkim materiały wybuchowe potrzebne w działalności dywersyjnej oraz do wyrobu granatów, tzw. filipinek. W ich produkcję aktywnie zaangażowany był tczewianin Franciszek Burdak.

Franciszek Burdak urodził się w 1905 roku w Tczewie. O jego życiu w okresie przedwojennym wiemy niewiele. Był nauczycielem w Szkole Powszechnej nr 3 oraz działaczem klub sportowego Wisła Tczew. 21 listopada 1931 roku poślubił Marię Richterównę. Losy wojenne tczewianina poznaliśmy dzięki opowieści nauczycielki Ireny Gołąbkowskiej zawartej w książce K. A. Badziąga „Od Tczewa do Kopenhagi” oraz artykule Witolda Śmiśniewicza „Wytwórnia materiałów wybuchowych AK”.

Irena Gołąbkowska spotkała Franciszka Burdaka w grudniu 1939 r. w Warszawie. Opowiedział jej, że cudem wydostał się z Tczewa, gdzie był poszukiwany przez gestapo za „działalność antyniemiecką”, czyli przynależność do związku opiekującego się Polakami mieszkającymi na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Pracował w firmie budowlanej przy budowie lotniska, jednocześnie należał do konspiracji niepodległościowej. Gestapo przyszło go aresztować i tylko dzięki odwadze i przytomności umysłu udało mu się uciec do Warszawy. Tam poświęcił się wyłącznie pracy konspiracyjnej. Wykorzystując jego doskonałą znajomość języka niemieckiego
został skierowany do pracy o specjalnym charakterze. Wśród szerokiego wachlarza jego działalności, jednym z wielu obowiązków było zakupywanie chemikali potrzebnych do produkcji materiałów wybuchowych. Pracował dla konspiracyjnej wytwórni szedytu przy ul  Asfaltowej 15.

Chemik Tadeusz Śmiśniewicz z 12-osobową grupą konspiracyjną rozwiną dużą produkcję szedytu służącego przede wszystkim do wypełniania granatów. Początkowo służący do jego stworzenia, łatwo dostępny chloran potasu kupowano w aptekach, sklepach i firmach handlowych. Ale dość szybko materiał ten zreglamentowano i można go było zdobyć jedynie w niemieckich hurtowniach na podstawie fałszywych zapotrzebowań. W tym momencie wkraczał Franciszek Burdak i wykorzystując znajomość języka niemieckiego dokonywał transakcji. Wielkość produkcji przy ul. Asfaltowej mogła osiągnąć około 9–10 ton, co pozwoliło na wykonanie ponad 30 tysięcy sztuk granatów, wykorzystanych potem w setkach akcji zbrojnych. Wszystko odbywało się bez komplikacji do feralnego 4 (5) stycznia 1943 roku.


Witold Śmiśniewicz w swoim artykule podał krótką informację o likwidacji wytwórni przy ul. Asfaltowej 15. W styczniu 1943 roku została ona pośpiesznie zlikwidowana w związku z zagrożeniem, jakie powstało przez wpadkę w dniu 4 stycznia, jednego z jej pracowników, «Kuby», przy zakupie w niemieckiej centrali handlowej chloranu potasu na źle sfałszowane zapotrzebowanie. Autor nie mógł ustalić personaliów „Kuby”, pozostałe dziesięć osób z grupy było mu znanych. Dzięki opowieści Ireny Gołąbkowskiej wiemy, że „Kuba” to właśnie Franiszek Burdak. Podała ona więcej szczegółów jego aresztowania. 5 stycznia 1943 r. (różnica wobec artykułu Śmiśniewicza) wszedł do sklepu Neufelda przy ulicy Mazowieckiej, pozostawiając ciężarówki zaparkowane przy bocznej ulicy. Niestety, został w nim aresztowany przez gestapo. Kierowcy ciężarówek ocaleli, bo Franciszek Burdak nie zdradził ich obecności. Pozwoliło to ostrzec pozostałych członków grupy i przenieść produkcję do innego zakładu.

Mieszkanie Ireny Gołąbkowskiej zostało przez Niemców przeszukane. Ona ocalała, ponieważ była poza domem, ale poszukiwano jej do końca okupacji. Pod koniec stycznia otrzymała od Burdaka gryps, w którym pisał, że mimo potwornych męczarni nie zdradził nikogo i wszyscy mogą być spokojni i pracować dalej. Prosił również o paczkę, ale niestety żadnej z przesłanych mu nie doręczono, a potem był tak skatowany, że nie mógł już jeść. W grypsie prosił też, aby Irena Gołąbkowska czuwała, by jego synowie wyrośli na porządnych ludzi i równie gorąco kochali swoją ojczyznę, jak on. 11 lutego został przewieziony z Pawiaka do Palmir i tam rozstrzelany, choć istnieją jeszcze dwie inne daty jego śmierci – 6 lutego 1943 r. i 11 listopada 1943 r. Pochowano go w Palmirach.
Za swoją działalność otrzymał odznaczenie Virtuti Militari nadesłane z Londynu na polecenie dowódcy o pseudonimie Grot (prawdopodobnie Stefan Grot – Rowecki, dowódca AK). Oznaczenie to znajduje się obecnie u Bogdana Burdaka, syna bohatera.

Zunia/LukaszB

fb2