Artykuł o scenariuszu Barei trafi do poniedziałkowego wydania ogólnopolskiego tygodnika Angora
Obywatel Monte Christo
Tczew rzadko gości w polskich filmach fabularnych. Poza „Czarodziejem z Harlemu”, który opowiadał o perypetiach amerykańskiego koszykarza zatrudnionego przez fikcyjny zespół Stal Tczew, są to jedynie epizody mniej lub bardziej związane z przejazdem przez nasze miasto. Wszystko mogło wyglądać inaczej, gdyby zrealizowano scenariusz napisany przez legendarnego reżysera komedii Stanisława Bareję.
Miłośnikom polskiego kina nie trzeba przedstawiać sylwetki Stanisława Barei. Autor takich obrazów jak „Miś”, „Brunet wieczorową porą” czy „Alternatywy 4” jest uznawany za najlepszego reżysera komediowego, oddającego absurdy życia codziennego w PRL. W 1975 roku spod jego ręki wyszedł scenariusz komedii „Obywatel Monte Christo”. Film miał przenieść klasyczne dzieło Aleksandra Dumasa w realia PRLu, jego głównym bohaterem miał być tczewianin, a miejscem akcji nasze miasto.
Fabuła
Marynarz Franciszek Kreft po powrocie z wielomiesięcznego rejsu, opuszcza statek w porcie w Gdyni i taksówką udaje się do rodzinnego Tczewa. Tuż przed miastem jest świadkiem pożaru budynku i bez zastanowienia ratuje znajdującego się w nim mężczyznę. Jest nim Jan Stasiak, który dysponuje fenomenalną pamięcią, co okazuje się niezwykle ważna dla dalszych losów obu bohaterów. Kreft zaprasza Stasiaka do domu na kieliszek czegoś mocniejszego dla złagodzenia nerwów. Kiedy taksówka z dwoma mężczyznami przyjeżdża na wskazany adres (róg Zielonej i Traugutta) okazuje się, że na miejscu budynku znajduje się garaż i trawnik. Stasiak przypomina sobie informacje o protestach mieszkańców i konserwatora zabytków przeciwko wyburzeniu domu. Nic one nie dały, ostateczną decyzję w trosce o „czystość planu urbanistycznego” podjął Stefan Lipnicki. Jest to bardzo wpływowa postać, dyrektor Okręgowego Zarządu Popierania Sztuki Regionalnej, bardzo dobrze umocowany w lokalnym układzie władzy. Doskonale zna towarzysza Władysława odpowiedzialnego za lokalną prasę i szefa partii towarzysza Ryszarda. Z Władkiem i Ryśkiem niejedną sprawę załatwili. Franciszek Kreft wzburzony udaje się do biura Lipnickiego. Ten uspokaja bohatera obietnicą nowego mieszkania w bloku na Osiedlu Młodych. Wydaje się, że sprawa jest ostatecznie zakończona.
Tajemnica pewnego kredensu
Jakiś czas później Franciszek Kreft przez przypadek znajduje się na miejscu swojego dawnego domu. Przechodząc obok garażu słyszy głośną rozmowę jakiejś kobiety i Lipnickiego, którego poznał po głosie. Żona robiła Lipnickiemu wyrzuty o zakup zabytkowego kredensu, który wcześniej należał do Krefta i został nielegalnie zlicytowany. Uważa, że może to ściągnąć na nich kłopoty, szczególnie że za wyburzeniem domu stał również dyrektor, który po prostu potrzebował miejsca na garaż. Lipnicki uspokaja kobietę mówiąc, że z wszystko ustawił z Władkiem i Ryśkiem i nikt Kreftowi nie pomoże. Tego było za wiele dla marynarza. Wpadł do garażu, rzucił dyrektora na ziemię i w akcie zemsty zdemolował mu trabanta. Milicja aresztowała Krefta, który został skazany na pół roku pozbawienia wolności. Po wyjściu z więzienia dowiedział się, że mściwy Lipnicki zawiadomił o zajściu kierownictwo Dalmoru i marynarz został zwolniony z pracy. Postanowił wymierzyć dyrektorowi sprawiedliwość, ale Stasiak i przypadkowy patrol milicji udaremnił jego zamiary. Jako recydywista po raz kolejny trafił za kraty.
Misterny plan zemsty
Na wychodzącego z więzienia Krefta czekał Stasiak. Zaproponował mu mieszkanie w baraku na terenie budowy, której jest dozorcą. Franciszek Kreft nudząc się porządkuje barak i odnajduje tajemniczą skrzynię oznaczoną symbolem VDT – 14. Fenomenalna pamięć Stasiaka przydaje się po raz kolejny. Przypomina sobie informację prasową sprzed wielu miesięcy. Dyrekcja pewnego kombinatu poszukiwała skrzyni z supernowoczesnym, importowanym z Anglii komputerem, który zaginął podczas transportu kolejowego. Zgodnie z prawem znalazcy należało się 10% znaleźnego w walucie transakcji. Stasiak z Kreftem zwrócili komputer, a pieniądze z nagrody wpłynęły na konto dewizowe w Szwecji. Postanawiają całą sum przeznaczyć na wyrównanie rachunków z Lipnickim, tworząc misterny plan zemsty.
Cło za kilogramy
Kreft markuje kolejny atak na dyrektora, któremu z pomocą przychodzi Stasiak. Lipnicki wdzięczny swojemu „wybawcy” zaprasza go na lampkę czegoś mocniejszego. W trakcie rozmowy zauważa, ze marynarka Stasiaka została przez Krefta uszkodzona. Ten bagatelizuje sprawę mówiąc o bogatym filantropie ze Szwecji, który spełnia prośby ludzi z całego świata. Napisze do niego list i za kilka dni otrzyma nową. Fortel się udał i dyrektor uwierzył w istnienie szwedzkiego dobroczyńcy. Wkrótce Lipnicki „przypadkowo” spotyka Krefta, który deklaruje zawieszeni broni i pokój po wsze czasy. Dyrektor jako dowodu szczerych intencji żąda od Krefta, aby ten wydobył od Stasiaka adres szwedzkiego filantropa i jako, że zna angielski, przetłumaczył list do milionera z prośbą o wsparcie. Kreft spełnia prośbę, po kilku tygodniach Lipnicki otrzymuje paczkę z telewizorem, który sobie zażyczył. Dyrektor ośmielony tym sukcesem poprzez Krefta wysyła kolejny list, tym razem z prośbą o samochód. Po kilku tygodniach otrzymuje wezwanie do Urzędu Celnego w Gdyni. Do odbioru czeka wspaniały, amerykański krążownik szos. „Dobry Szwed” włożył do bagażnika nawet komplet części zapasowych oraz zapasowy silnik. Lipnicki ogląda zza płotu to cudo i udaje się do urzędu aby uiścić cło. Okazuje się, że ze względu na wagę samochodu (3 tony!) opłata wyniesie ponad 150 tysięcy złotych. Dyrektor wraca do Tczewa i wyprzedaje majątek, aby uzbierać potrzebną kwotę. Tłumaczy żonie, że inwestycja szybko się zwróci bo ma zamiar otworzyć firmę przewozową, co podpowiedział mu życzliwy Kreft. Stasiak donosi władzom partyjnym o darowiźnie i zamiarach dyrektora, który pełniąc ważną funkcję zamierza być prywatnym przedsiębiorcą. Lipnicki traci posadę. Kiedy uiścił cło i zasiadł za kierownicą auta okazało się, że nie może go uruchomić. Samochód okazuje się totalnym złomem z niesprawnym silnikiem, karoserią trzymającą się na kilogramach szpachli i lakieru. Nie ma w nim ani jednej części na sprzedaż, wartość wraku nie przekracza 3 tyś złotych. Zrozpaczony Lipnicki holuje samochód do Tczewa. „Przypadkowo” po drodze spotyka Krefta jadącego ciągnikiem. Odsprzedaje mu wrak. Po transakcji do Lipnickiego podchodzi fikcyjny kurier (prywatnie kolega Krefta), który przekazuje byłemu już dyrektorowi pismo od adwokata rzekomego szwedzkiego milionera. W piśmie tym jest informacja o ukrytym w karoserii samochodu przez darczyńcę złocie. Lipnicki dogania Krefta i proponuje mu podział nieistniejącego skarbu. Kreft nie daje się namówić i na oczach przerażonego przeciwnika spycha auto do morza. Zemsta została dokonana.
Losy scenariusza
Film mógłby być kolejnym komediowym hitem Barei. Niestety reżyser nie miał, co jest zrozumiałe, dobrych notowań u komunistycznych władz. „Obywatel Monte Christo”, podobnie jak wiele innych jego scenariuszy, nie został zrealizowany. Część pomysłów zawartych w scenariuszu została wykorzystana w 12 odcinku kultowego serialu „Zmiennicy”, opisującego perypetie warszawskich taksówkarzy. Nam pozostaje żałować, że nasze miasto straciło szansę na zaistnienie w polskiej kinematografii.[/cytat]