Re: Parowozy dawnego Tczewa
100 parowóz wyremontowany systemem szybkościowym w Parowozowni Głównej w Zajączkowie Tczewskim...
100 parowóz wyremontowany systemem szybkościowym w Parowozowni Głównej w Zajączkowie Tczewskim...
Potwierdzone u koleżeństwa z Kościerzyny. Parowóz trafi do tamtejszego Muzeum Kolejnictwa. Cytuję: "Trzeba podkreślić, że jest to jedyny tego typu parowóz w Polsce. Został on sprowadzony z Tczewa dzięki przychylności rady miasta Kościerzyny oraz burmistrza. Posiada bogatą i ciekawą przeszłość gdyż pojawił się m. in. w jednym z odcinków popularnego serialu „Polskie drogi”.przem710 pisze:Z Zajączkowa zabrano parowóz Oi2-29, prawdopodobnie jest w Kościerzynie.
Zdjęcie oraz opowieść są autorstwa Pana Krzysztofa Brychczyńskiego.Po mało- i wielkopolskich peregrynacjach proponowałbym powrócić na naszą rodzinną północ. Załączone zdjęcie, na którym widać parowozy oczekujące napraw okresowych w Tczewie powstało wprawdzie dopiero 30 sierpnia 1989 r., ale podobny obraz objawił mi się prawie dokładnie cztery lata wcześniej, tuż przed rozpoczęciem mojego pierwszego w życiu roku akademickiego. Nie robiłem wtedy jeszcze zdjęć, ale oczywiście ciągnęło mnie do tych parowozów. Pamiętam jak już po godzinach pracy warsztatów przelazłem przez płot na zakręcie ulicy Południowej koło dzisiejszego gimnazjum nr 2, zszedłem po dość ostrej skarpie na teren kolejowy i znalazłem się koło całego szeregu zimnych maszyn. Były to wtedy chyba same „dwójki”. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale czułem się na tym terenie stosunkowo pewnie, mimo iż animuszu nie dodawał mi żaden napój mniej czy bardziej procentowy. Po chwili byłem już w budce jednego z „teigreków” i całkiem bezczelnie wyglądałem z otwartego okna po stronie pomocnika. Najwyraźniej jednak jeszcze pewniej ode mnie czuły się tam dwie dziewczyny, nieco młodsze ode mnie, które łaziły sobie po torach i wyraźnie zmierzały ku parowozom. Nie pamiętam już dokładnie, czy do któregoś z nich weszły, ale chyba jednak na krótko tak, po czym skierowały się prosto na „mój” parowóz. Nie wiem, jak się zorientowały, że nie jestem jakimś pracownikiem ani strażnikiem kolejowym. Musiał ze mnie emanować jakiś przejaw pokojowego do nich nastawienia, skoro bez ceregieli wlazły do budki. Prawdę mówiąc, lekko zbaraniałem i przez jakąś chwilę gapiliśmy się na siebie bez słowa. Podejrzewałem początkowo, że dziewczyny kradną po prostu węgiel z odstawionych parowozów, ale jednak nie wyglądało na to. Coś nawet do nich zagadnąłem na ten temat, ale zaprzeczyły. Nie wiem po dziś dzień o co im chodziło, skoro ochoty na rozmowę z moją osobą najwyraźniej nie miały i niebawem z parowozu zeszły.