Na czym polega? No właśnie w szukaniu jest cała zabawa.
A jak to robić? Tak, jak komu pasuje.
Sam jeszcze zbyt wiele nie wiem, ale spróbuję opisać, co i jak.
Zabawa polega na znalezieniu wcześniej ukrytego pojemnika. Nagrodą jest wpis w dzienniku i ewentualnie wymiana jakiegoś drobnego przedmiotu na jeden ze znajdujących się w skrytce. W skrytkach można znaleźć maskotki, badziki, monety... Chociaż to zależy od wielkości skrytki. Ta na wjeździe do Tczewa jest zrobiona z litrowego pojemnika na lody, w którym znajduje się ten jeszcze mniejszy pojemniczek, ale skrzynki mogą być większe albo całkiem małe, w których jest miejsce tylko na dziennik, tak jak w przypadku dwóch skrytek w... obiektach kolejowych na terenie miasta
(swoją drogą ciekawie ukrytych).
Poszukiwania trzeba zacząć od znalezienia interesującej nas skrzynki na mapie w internetowej bazie skrzynek i przeczytania jej opisu. W poszukiwaniach przydaje się GPS, ale ważniejszy jest opis, bo same współrzędne można znaleźć na mapie, a bywa tak, że od tych współrzędnych do samej skrzynki prowadzi instrukcja zawarta w opisie (i tu jest pole do popisu dla DT).
Zabawa jest właściwie dla każdego, bo są skrzynki w środku miasta, w miejscach publicznych, które można szukać nawet z małymi dziećmi, ale też takie, do których wyprawa może okazać się niebezpieczna, bo trzeba np. wejść do jakiejś dziury czy zapuścić się las.
Ciekawym dodatkiem do geocachingu jest coś takiego, jak TravelBug. W wybranej skrzynce można umieścić przedmiot, zarejestrować go w serwisie internetowym, a kolejni użytkownicy, którzy znajdą skrzynkę, mogą zabrać ten przedmiot i włożyć go do innej skrzynki, rejestrując ten fakt w serwisie. W ten sposób można śledzić podróż tego przedmiotu i w ekstremalnych przypadkach może być tak, że ten przedmiot znajdzie się... na drugim końcu świata.
W Polsce są opencaching.pl i geocaching.pl oraz geokrety.org do travelbugów. Czy współpracują to nie wiem, ale to co użytkownik kociewie chce robić łącząc geochaching z historią wydaje się ciekawym pomysłem.