Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Regulamin forum
1. Treści i załączniki umieszczane w postach mogą być użyte w działalności Dawnego Tczewa przy zachowaniu dbałości o dane wrażliwe.
1. Treści i załączniki umieszczane w postach mogą być użyte w działalności Dawnego Tczewa przy zachowaniu dbałości o dane wrażliwe.
-
- Budnik
- Reakcje:
- Posty: 395
- Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 19 razy
- Kontakt:
Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
W tym tygodniu (22 sierpnia w środę) przypada okrągła, setna rocznica powstania w Gdańsku Towarzystwa Młodokaszubów. Choć z nazwy organizacja ta wydaje się być mało związana z naszym miastem, to nic bardziej błędnego. Pomijając już fakt, że ruch młodokaszubski odegrał ogromną rolę w walce o odzyskanie przez Polskę całego Pomorza, to aktywnie w nim brało udział wiele osób związanych z Kociewiem i Tczewem.
Najbardziej znany jest najpewniej doktor Izydor Brejski, który był co prawda związany z Pelplinem, ale jako jeden z liderów polskiego ruchu narodowego w 1918 roku objął prezesurę Powiatowej Rady Ludowej w Tczewie - instytucji, która po zakończeniu I wojny światowej koordynowała polskie działania niepodległościowe, pełniąc rolę zaczątka polskiej administracji. Z samym Tczewem natomiast związany był inny młodokaszubski lekarz - doktor Władysław Panecki, później jeden z liderów Polonii Gdańskiej. Z naszymi okolicami także związani byli księża z Towarzystwa Młodokaszubów, będący kośćcem ówczesnej pomorskiej inteligencji. M.in. ksiądz Józef Czapiewski był wikarym w tczewskiej farze, zaś ksiądz Bolesław Piechowski proboszczem w Lubiszewie.
Młodokaszubi to dziś trochę zapomniane pokolenie, które zaznaczając swoje regionalne korzenie kładło podwaliny powrotu Pomorza do Rzeczpospolitej. Organizowali oni pomorskie oddziały w Wojsku Polskim, jako pierwsi obejmowali urzędy w wielu miejscowościach na Pomorzu, a potem byli aktywnymi działaczami politycznymi, jak ksiądz Józef Wrycza, czy ks. Bernard Łosiński. Wielu z nich jako pierwszych dotknęły mordy krwawej pomorskiej jesieni 1939 roku, a dwóch z nich to dzisiaj kandydaci na ołtarze.
Na całe życie zaciążyły na nich doświadczenia z młodości, gdy w Pelplinie, Gdańsku i Sopocie tworzyli pierwszą nowoczesną organizację regionalną na Pomorzu.
Najbardziej znany jest najpewniej doktor Izydor Brejski, który był co prawda związany z Pelplinem, ale jako jeden z liderów polskiego ruchu narodowego w 1918 roku objął prezesurę Powiatowej Rady Ludowej w Tczewie - instytucji, która po zakończeniu I wojny światowej koordynowała polskie działania niepodległościowe, pełniąc rolę zaczątka polskiej administracji. Z samym Tczewem natomiast związany był inny młodokaszubski lekarz - doktor Władysław Panecki, później jeden z liderów Polonii Gdańskiej. Z naszymi okolicami także związani byli księża z Towarzystwa Młodokaszubów, będący kośćcem ówczesnej pomorskiej inteligencji. M.in. ksiądz Józef Czapiewski był wikarym w tczewskiej farze, zaś ksiądz Bolesław Piechowski proboszczem w Lubiszewie.
Młodokaszubi to dziś trochę zapomniane pokolenie, które zaznaczając swoje regionalne korzenie kładło podwaliny powrotu Pomorza do Rzeczpospolitej. Organizowali oni pomorskie oddziały w Wojsku Polskim, jako pierwsi obejmowali urzędy w wielu miejscowościach na Pomorzu, a potem byli aktywnymi działaczami politycznymi, jak ksiądz Józef Wrycza, czy ks. Bernard Łosiński. Wielu z nich jako pierwszych dotknęły mordy krwawej pomorskiej jesieni 1939 roku, a dwóch z nich to dzisiaj kandydaci na ołtarze.
Na całe życie zaciążyły na nich doświadczenia z młodości, gdy w Pelplinie, Gdańsku i Sopocie tworzyli pierwszą nowoczesną organizację regionalną na Pomorzu.
-
- Przybysz
- Reakcje:
- Posty: 77
- Rejestracja: 31 sty 2011, o 21:45
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 1 raz
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Tczewskie akcenty w obchodach 100-lecia Towarzystwa Młodokaszubów.
Delegacje Oddziału ZKP w Tczewie złożą wiązanki kwiatów na symbolicznych grobach działaczy Młodokaszubskich.
Przy pomniku w Lecie Szpęgawskim – upamiętnienie ks. Leona Heyke – odpowiedzialny ZKP Oddział w Tczewie.
Muzeum KL Stutthoff – miejsce śmierci Filarskiego, Kręckiego, Szucy – odpowiedzialny ZKP Oddział w Tczewie, obecny też będzie wiceprezes ZKP Krzysztof Korda.
Delegacje Oddziału ZKP w Tczewie złożą wiązanki kwiatów na symbolicznych grobach działaczy Młodokaszubskich.
Przy pomniku w Lecie Szpęgawskim – upamiętnienie ks. Leona Heyke – odpowiedzialny ZKP Oddział w Tczewie.
Muzeum KL Stutthoff – miejsce śmierci Filarskiego, Kręckiego, Szucy – odpowiedzialny ZKP Oddział w Tczewie, obecny też będzie wiceprezes ZKP Krzysztof Korda.
-
- Przybysz
- Reakcje:
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 sie 2012, o 07:53
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Witam
Musimy uwzględnić niejako podział na dwie grupy. Pierwsza to Młodokaszubi członkowie organizacji a druga to sympatycy. Tych pierwszych Michał już wymienił. Do drugiej grupy zaraz przejdę. Najpierw jednak kilka słów o Józefie Wryczy (1884-1961). Z zawodu był księdzem, ale generalnie postrzegany jest przede wszystkim jako działacz społeczny i polityk endecki. Z Tczewem związany był szczególnie. Prezesował bowiem Towarzystwom Powstańcom i Wojaków organizacji która miała kilkadziesiąt oddziałów na całym Pomorzu, sięgającym od Pucka Po Toruń i od Tczewa po Chojnice. Siedzibą organizacji był Tczew. Wrycza często bywał w naszym mieście podczas spotkań tej organizacji. Spotykali się zazwyczaj w budynku zwanym potocznie Domem Kolejarza. Tam odbywały się narady, spotkania robocze. Kiedy organizowali imprezy, to zaczynały się one w Tczewie od mszy na rynku, następnie przechodzili w kolumnie na boisko szkolne Szkoły Morskiej, a strzelania organizowali w strzelnicy rzecz jasna.
Wrycza dał się zapamiętać jako regionalista. Nazywany wielkim kociewskim kaszubą. Wydawał dzieła Hieronima Derdowskiego poety kaszubskiego, a drukował je w Tczewie i w Pelplinie. Tyle można wywnioskować z zapisów na stronach redakcyjnych w książkach. Mam kilka zdjęć księdza Wryczy z pobytu w Tczewie, ksera dokumentów w których pojawia się Tczew itd. kilku mieszkańców Tczewa znajdowało się w zarządzie TPiW. Z pamięci mogę wymienić jednego pana Gaja, radnego miasta z ramienia endecji. Przed 10 laty miałem okazję nagrać wywiad z jego córką. Wspominała m.in. innego Młodokaszubę księdza Bolesława Piechowskiego, poetę. Mówiła, że Piechowski pisał wierszyki powitalne na przyjazd generała Hallera do Tczewa. Dzieci wkuwały te zwroty i witały poetycko Jenerała. Pani Wiśniewska z domu Gaj witała Hallera w 1930 roku.
Dobra trochę się rozpisałem, więc innego tczewskiego Młodokaszubę, ale z drugiej grupy opiszę później albo kiedy indziej
Musimy uwzględnić niejako podział na dwie grupy. Pierwsza to Młodokaszubi członkowie organizacji a druga to sympatycy. Tych pierwszych Michał już wymienił. Do drugiej grupy zaraz przejdę. Najpierw jednak kilka słów o Józefie Wryczy (1884-1961). Z zawodu był księdzem, ale generalnie postrzegany jest przede wszystkim jako działacz społeczny i polityk endecki. Z Tczewem związany był szczególnie. Prezesował bowiem Towarzystwom Powstańcom i Wojaków organizacji która miała kilkadziesiąt oddziałów na całym Pomorzu, sięgającym od Pucka Po Toruń i od Tczewa po Chojnice. Siedzibą organizacji był Tczew. Wrycza często bywał w naszym mieście podczas spotkań tej organizacji. Spotykali się zazwyczaj w budynku zwanym potocznie Domem Kolejarza. Tam odbywały się narady, spotkania robocze. Kiedy organizowali imprezy, to zaczynały się one w Tczewie od mszy na rynku, następnie przechodzili w kolumnie na boisko szkolne Szkoły Morskiej, a strzelania organizowali w strzelnicy rzecz jasna.
Wrycza dał się zapamiętać jako regionalista. Nazywany wielkim kociewskim kaszubą. Wydawał dzieła Hieronima Derdowskiego poety kaszubskiego, a drukował je w Tczewie i w Pelplinie. Tyle można wywnioskować z zapisów na stronach redakcyjnych w książkach. Mam kilka zdjęć księdza Wryczy z pobytu w Tczewie, ksera dokumentów w których pojawia się Tczew itd. kilku mieszkańców Tczewa znajdowało się w zarządzie TPiW. Z pamięci mogę wymienić jednego pana Gaja, radnego miasta z ramienia endecji. Przed 10 laty miałem okazję nagrać wywiad z jego córką. Wspominała m.in. innego Młodokaszubę księdza Bolesława Piechowskiego, poetę. Mówiła, że Piechowski pisał wierszyki powitalne na przyjazd generała Hallera do Tczewa. Dzieci wkuwały te zwroty i witały poetycko Jenerała. Pani Wiśniewska z domu Gaj witała Hallera w 1930 roku.
Dobra trochę się rozpisałem, więc innego tczewskiego Młodokaszubę, ale z drugiej grupy opiszę później albo kiedy indziej
Ostatnio zmieniony 22 sie 2012, o 11:25 przez Jadzia, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiłam datę urodzenia ks. Wryczy.
Powód: Poprawiłam datę urodzenia ks. Wryczy.
-
- Budnik
- Reakcje:
- Posty: 395
- Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 19 razy
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Tutaj warto dodać krótko historię pelplińskiego Koła Kaszubologów, które wraz z kolegami z WSD założył w 1908 roku Jan Karnowski. W tym czasie biskupem chełmińskim był Kosznajder, Augustyn Rosentreter, który był negatywnie oceniany (jako realizujący politykę niemiecką) przez część polskiego duchowieństwa. M.in. w opozycji do biskupa pozostawała redakcja „Pielgrzyma”. Mimo to Seminarium było w tym czasie jedyna szkołą na Pomorzu, w której uczono języka polskiego, nic więc dziwnego, że właśnie tam trafiało gors patriotycznie nastawionych absolwentów zachodniopruskich gimnazjów, zwłaszcza tych, których nie było stać na podjęcie zwykłych studiów.
Koło Kaszubologów było de facto kontynuacją rozpowszechnionych wtedy nielegalnych kółek filomackich w gimnazjach, w których wbrew zakazom władz poznawano historię i literaturę polską. Kasuzbolodzy mieli jednak jeszcze bardziej precyzyjne cele. Działając wtedy w duchu postromantycznej „młodej polski” poznawać chcieli swoją najbliższą ojczyznę, historie i tradycje własnego regionu. Dlatego w ramach Koła przygotowywano referaty na temat literatury, historii, czy geografii Kaszub, nad którymi następnie dyskutowano. W obliczu praktycznego braku naukowej literatury w wielu z tych tematów owe referaty kaszubologów (często potem przekuwane w publikacje, lub artykuły) były jednymi z pierwszych opracowań dotyczących poszczególnych wątków pomorzoznawczych. Sama nazwa Kaszubolodzy, jest też dość myląca, w pewnym sensie była to kalka galicyjskiej fascynacji Podhalem, gdzie uznano jeden z regionów za „kwintesencję” miejscowej tradycji i kultury. Poznając ją i upowszechniając pracowano nie tylko na rzecz regionu, ale także, często wówczas podkreślanej „kultury narodowej”.
To właśnie Kaszubolodzy stali się fundamentem ruchu młodokaszubskiego, zaś Pelplin może się szczycić funkcjonowaniem najstarszej organizacji studenckiej na Pomorzu, bo do dziś działają spadkobiercy tradycji tego koła, skupieni w Klubie Kaszubów „Jutrznia”.
Bolesław Piechowski był drugim (po Janie Karnowskim) przewodniczącym tego Koła. Potem zaangażował się mocno w wydawanie czasopisma „Gryf” , we współpracy z Aleksandrem Majkowskim. Swoją drogą można go nazwać „Kociewiakiem pełna gębą” na wzór Romana Landowskiego, bo w swoim życiu zaliczył wszystkie trzy subregiony Kociewia: urodził się pod Starogardem Gdańskim w Osówku, gimnazjum kończył w Świeciu, studiował w Pelplinie, a przez ostatnie piętnaście lat był kuratusem, a potem proboszczem w Lubiszewie.
No i na tym forum nie można nie wspomnieć o pasji historycznej księdza Piechowskiego. W czasach gdy był wikarym w Fordonie pod Bydgoszczą (wtedy było to osobne miasto), wydał pracę : „Historia Fordonu. Ku uczczenia 500-letniego nadania miejscowości praw miasta”. Dzieła literackie publikował pod psuedonimem Bolesław Leliwa. Aresztowany już we wrześniu 1939 roku przez Stutthof trafił ostatecznie do Dachau, gdzie zginął w 1942 roku.
Parafianie obok lubiszewskiego kościoła postawili krzyż upamiętniający ich proboszcza.
Koło Kaszubologów było de facto kontynuacją rozpowszechnionych wtedy nielegalnych kółek filomackich w gimnazjach, w których wbrew zakazom władz poznawano historię i literaturę polską. Kasuzbolodzy mieli jednak jeszcze bardziej precyzyjne cele. Działając wtedy w duchu postromantycznej „młodej polski” poznawać chcieli swoją najbliższą ojczyznę, historie i tradycje własnego regionu. Dlatego w ramach Koła przygotowywano referaty na temat literatury, historii, czy geografii Kaszub, nad którymi następnie dyskutowano. W obliczu praktycznego braku naukowej literatury w wielu z tych tematów owe referaty kaszubologów (często potem przekuwane w publikacje, lub artykuły) były jednymi z pierwszych opracowań dotyczących poszczególnych wątków pomorzoznawczych. Sama nazwa Kaszubolodzy, jest też dość myląca, w pewnym sensie była to kalka galicyjskiej fascynacji Podhalem, gdzie uznano jeden z regionów za „kwintesencję” miejscowej tradycji i kultury. Poznając ją i upowszechniając pracowano nie tylko na rzecz regionu, ale także, często wówczas podkreślanej „kultury narodowej”.
To właśnie Kaszubolodzy stali się fundamentem ruchu młodokaszubskiego, zaś Pelplin może się szczycić funkcjonowaniem najstarszej organizacji studenckiej na Pomorzu, bo do dziś działają spadkobiercy tradycji tego koła, skupieni w Klubie Kaszubów „Jutrznia”.
Bolesław Piechowski był drugim (po Janie Karnowskim) przewodniczącym tego Koła. Potem zaangażował się mocno w wydawanie czasopisma „Gryf” , we współpracy z Aleksandrem Majkowskim. Swoją drogą można go nazwać „Kociewiakiem pełna gębą” na wzór Romana Landowskiego, bo w swoim życiu zaliczył wszystkie trzy subregiony Kociewia: urodził się pod Starogardem Gdańskim w Osówku, gimnazjum kończył w Świeciu, studiował w Pelplinie, a przez ostatnie piętnaście lat był kuratusem, a potem proboszczem w Lubiszewie.
No i na tym forum nie można nie wspomnieć o pasji historycznej księdza Piechowskiego. W czasach gdy był wikarym w Fordonie pod Bydgoszczą (wtedy było to osobne miasto), wydał pracę : „Historia Fordonu. Ku uczczenia 500-letniego nadania miejscowości praw miasta”. Dzieła literackie publikował pod psuedonimem Bolesław Leliwa. Aresztowany już we wrześniu 1939 roku przez Stutthof trafił ostatecznie do Dachau, gdzie zginął w 1942 roku.
Parafianie obok lubiszewskiego kościoła postawili krzyż upamiętniający ich proboszcza.
- Załączniki
-
- Krzyż upamiętniający proboszcza lubiszewskiego, ks. Bolesława Piechowskiego1.JPG (168.46 KiB) Przejrzano 1391 razy
- Krzyż upamiętniający proboszcza lubiszewskiego, ks. Bolesława Piechowskiego1.JPG (168.46 KiB) Przejrzano 1391 razy
-
- Krzyż napis.JPG (117.55 KiB) Przejrzano 1391 razy
- Krzyż napis.JPG (117.55 KiB) Przejrzano 1391 razy
-
- Przybysz
- Reakcje:
- Posty: 78
- Rejestracja: 10 lut 2011, o 11:26
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Odnośnie ks. Piechowskiego, a dokładniej daty jego śmierci.
W Wikipedii jest napisane, że Piechowski został zamordowany "po 12 sierpnia 1942 roku". W niemieckim opracowaniu autorstwa Wendel-Gilliar pt. "Das Reich des Todes hat keine Macht auf Erden" podana jest następująca data śmierci - 8 września 1942 roku. Sprawę rozwiązuje archiwum Stiftung Bayerische Gedenkstätten Dachau (mamy w bibliotece kopię pisma z archiwum), które wyjaśnia, że 12 sierpnia ks. Piechowski został przewieziony z Dachau wraz z innymi więźniami do Hartheim koło Linzu, gdzie został zamordowany przez zagazowanie. 8 września 1942 r. - to oficjalne udokumentowanie daty jego śmierci.
W Wikipedii jest napisane, że Piechowski został zamordowany "po 12 sierpnia 1942 roku". W niemieckim opracowaniu autorstwa Wendel-Gilliar pt. "Das Reich des Todes hat keine Macht auf Erden" podana jest następująca data śmierci - 8 września 1942 roku. Sprawę rozwiązuje archiwum Stiftung Bayerische Gedenkstätten Dachau (mamy w bibliotece kopię pisma z archiwum), które wyjaśnia, że 12 sierpnia ks. Piechowski został przewieziony z Dachau wraz z innymi więźniami do Hartheim koło Linzu, gdzie został zamordowany przez zagazowanie. 8 września 1942 r. - to oficjalne udokumentowanie daty jego śmierci.
Ostatnio zmieniony 22 sie 2012, o 21:00 przez emka, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Przybysz
- Reakcje:
- Posty: 77
- Rejestracja: 31 sty 2011, o 21:45
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 1 raz
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Delegacja ZKP Tczew przy krzyżu w Muzeum Stutthof w setną rocznicę założenia Towarzystwa Młodokaszubów.
- Załączniki
-
- st.JPG (255.14 KiB) Przejrzano 1365 razy
- st.JPG (255.14 KiB) Przejrzano 1365 razy
Ostatnio zmieniony 22 sie 2012, o 21:20 przez gociewiak, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Koordynator
-
Pisarz Miejski
- Reakcje:
- Posty: 4761
- Rejestracja: 2 lut 2011, o 20:15
- Znajomość języków obcych: English, Deutsch, Pусский
- Lokalizacja: Najpierw Czyżykowo, potem Bajkowe, obecnie Górki, za jakiś czas - Rokitki :( ...
- Podziękował;: 191 razy
- Otrzymał podziękowań: 145 razy
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Mamy w Tczewie (symboliczny?) grób innej ofiary tamtejszego hitlerowskiego zakładu eutanazji:emka pisze:...12 sierpnia ks. Piechowski został przewieziony z Dachau wraz z innymi więźniami do Hartheim koło Linzu, gdzie został zamordowany przez zagazowanie. 8 września 1942 r. - to oficjalne udokumentowanie daty jego śmierci.
PATRZ: http://www.ipn.gov.pl/wai/pl/245/3657/P ... tach_.html
Działacze ZK-P powinni też przeczytać ten post - dwugłos dotyczący czasu i miejsca śmierci ppłk Władysława Koczorowskiego powinien być wyjaśniony:
CZYTAJ: viewtopic.php?p=7783#p7783" onclick="window.open(this.href);return false;
-
- Przybysz
- Reakcje:
- Posty: 7
- Rejestracja: 3 sie 2012, o 07:53
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 0
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Z opisu IPN wynika, że ofiary zamordowane w Hartheim były w ewidencji obozu Dachau, a zostali zgładzeni w ośrodku eutanazji w Hartheim. Stąd pomyłka. Może to miejsce zagłady funkcjonowało jako podobóz? Zaś co do księdza Bolesława Piechowskiego, to został najpierw więźniem Stutthofu, potem Sachsenhausen, na końcu Dachau. Rodzina księdza ustaliła, że na pewno miejscem Jego śmierci jest Hartheim. W tym wypadku zapis w wikipedii zgadza się, zresztą wprowadzał go członek rodu Piechowskich. Anegdotka o księdzu Bolesławie, w Tczewie wspominano, że wbijał 5 złotówki w podłogę. Po prostu siłacz, jak rzucił monetą o podłogę, to wbijała się w drewnianą podłogę.
Zaś odnośnie ppłk Koczorowskiego. Był oficerem 63 toruńskiego pułku piechoty. Brał udział w bitwie warszawskiej. W tym pułku funkcję kapelana pełnił w tym czasie ksiądz Józef Wrycza. Zaś odnośnie miejsca Jego śmierci, jest to prawdopodobnie ten sam zapis jak u ks. Piechowskiego, czyli Hartheim. A więziony mógł być w jednym z okolicznych niemieckich obozów, skąd dowożono ofiary do Hartheim.
Pozdrawiam
Zaś odnośnie ppłk Koczorowskiego. Był oficerem 63 toruńskiego pułku piechoty. Brał udział w bitwie warszawskiej. W tym pułku funkcję kapelana pełnił w tym czasie ksiądz Józef Wrycza. Zaś odnośnie miejsca Jego śmierci, jest to prawdopodobnie ten sam zapis jak u ks. Piechowskiego, czyli Hartheim. A więziony mógł być w jednym z okolicznych niemieckich obozów, skąd dowożono ofiary do Hartheim.
Pozdrawiam
-
- Budnik
- Reakcje:
- Posty: 395
- Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 19 razy
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Kolega Gociewiak ma stuprocentową rację i w naszej liście podajemy udokumentowane ofiary związane z Tczewem. Co rzecz jasna nie wyklucza, że w owych dokumentach znajdują się różnorakie nieścisłości, a jednym z celów upublicznienia tej listy jest właśnie ich prostowanie. Do tej pory mieliśmy już kilkadziesiąt różnorakich uwag, które zaowocowały poprawkami i to w obie strony. Rzecz jasna częściej to rodzina weryfikuje wojenną dokumentację, ale nierzadko interesujący się naszymi okolicami pasjonaci historii dostarczają nam nowych informacji, które weryfikują tak wiedzę naszą, jak i rodzin.
Sprawa podpułkownika Władysława Koczorowskiego to tylko wierzchołek problemu, który już sygnalizowałem w tym wątku:
viewtopic.php?f=21&t=802" onclick="window.open(this.href);return false;
Według bowiem istniejącej dziś dokumentacji powielanej od wielu lat w różnego rodzaju publikacjach w czasie bombardowania tczewskich koszar zginąć mieli następujący żołnierze:
por. Tadeusz Bohlem
ppłk. Władysław Koczorowski
st.. Franciszek Zander
por. Konstanty Ostrowski
oraz plut. Jan Jeżewski
Nikt tylko nie wie, co najmniej trójka z nich, a może i czwórka (o ile strzelec Franciszek Zander, na co wskazują wspomnienia nie był czasem żołnierzem 2 kompani 82 batalionu piechoty), robiła rankiem 1 września w tych koszarach.
Władysław Koczorowski był już wieku emerytalnym (60 lat), a nawet jakby z jakichś powodów miano go mobilizować, to jego macierzystym P.K.U był P.K.U Toruń, a nie Starogard. Co zresztą potencjalny dowódca pułku miał robić w drugi dzień po mobilizacji powszechnej w Tczewie?
Ostrowski, Jeżewski a prawdopodobnie i Zander byli żołnierzami Obrony Narodowej, zmobilizowanymi do 82 batalionu piechoty, którego tczewska jednostka, 2 kompania stacjonowała w całości w budynku dawnej szkoły morskiej i bez strat po wybuchu wojny zajęła pozycje w rejonie Rokitek. Na dodatek nie mamy pojęcia jakie stanowisko zajmował w batalionie porucznik Konstanty Ostrowski (wg. niektórych miał być nawet żołnierzem 1 kompanii stacjonującej w tym czasie pod Gniewem), zaś Jan Mrozek wspomina, że jakiś porucznik Ostrowski służący w rzeczonej kompanii z Tczewa bez draśnięcia walczył aż do 3 września. Czyli podobnie jak w wypadku Władysława Koczorowskiego mamy tu cudowne rozdwojenie bytów, albo... zbieg okoliczności, i ofiarami bombardowania byli żołnierze o podobnie brzmiących, lub takich samych nazwiskach, których błędnie zidentyfikowano.
Od jakiegoś czasu wiemy, że praktycznie wszystkie ofiary wrześniowych walk z okolic Tczewa wymagają naszej weryfikacji, ale bez nowej wiedzy jest to niezmiernie trudne do zrealizowania.
No i kończąc od topic Władysława Koczorowskiego, to na podstawie losów księdza Piechowskiego, wiemy, że urzędowe informacje władz niemieckich o śmierci ofiar obozów, które przesyłano do rodzin (a potem na tej podstawie rodziny te upamiętniały je często symbolicznymi nagrobkami), często nie odpowiadały prawdzie.
Sprawa podpułkownika Władysława Koczorowskiego to tylko wierzchołek problemu, który już sygnalizowałem w tym wątku:
viewtopic.php?f=21&t=802" onclick="window.open(this.href);return false;
Według bowiem istniejącej dziś dokumentacji powielanej od wielu lat w różnego rodzaju publikacjach w czasie bombardowania tczewskich koszar zginąć mieli następujący żołnierze:
por. Tadeusz Bohlem
ppłk. Władysław Koczorowski
st.. Franciszek Zander
por. Konstanty Ostrowski
oraz plut. Jan Jeżewski
Nikt tylko nie wie, co najmniej trójka z nich, a może i czwórka (o ile strzelec Franciszek Zander, na co wskazują wspomnienia nie był czasem żołnierzem 2 kompani 82 batalionu piechoty), robiła rankiem 1 września w tych koszarach.
Władysław Koczorowski był już wieku emerytalnym (60 lat), a nawet jakby z jakichś powodów miano go mobilizować, to jego macierzystym P.K.U był P.K.U Toruń, a nie Starogard. Co zresztą potencjalny dowódca pułku miał robić w drugi dzień po mobilizacji powszechnej w Tczewie?
Ostrowski, Jeżewski a prawdopodobnie i Zander byli żołnierzami Obrony Narodowej, zmobilizowanymi do 82 batalionu piechoty, którego tczewska jednostka, 2 kompania stacjonowała w całości w budynku dawnej szkoły morskiej i bez strat po wybuchu wojny zajęła pozycje w rejonie Rokitek. Na dodatek nie mamy pojęcia jakie stanowisko zajmował w batalionie porucznik Konstanty Ostrowski (wg. niektórych miał być nawet żołnierzem 1 kompanii stacjonującej w tym czasie pod Gniewem), zaś Jan Mrozek wspomina, że jakiś porucznik Ostrowski służący w rzeczonej kompanii z Tczewa bez draśnięcia walczył aż do 3 września. Czyli podobnie jak w wypadku Władysława Koczorowskiego mamy tu cudowne rozdwojenie bytów, albo... zbieg okoliczności, i ofiarami bombardowania byli żołnierze o podobnie brzmiących, lub takich samych nazwiskach, których błędnie zidentyfikowano.
Od jakiegoś czasu wiemy, że praktycznie wszystkie ofiary wrześniowych walk z okolic Tczewa wymagają naszej weryfikacji, ale bez nowej wiedzy jest to niezmiernie trudne do zrealizowania.
No i kończąc od topic Władysława Koczorowskiego, to na podstawie losów księdza Piechowskiego, wiemy, że urzędowe informacje władz niemieckich o śmierci ofiar obozów, które przesyłano do rodzin (a potem na tej podstawie rodziny te upamiętniały je często symbolicznymi nagrobkami), często nie odpowiadały prawdzie.
-
- Budnik
- Reakcje:
- Posty: 395
- Rejestracja: 4 lut 2011, o 15:33
- Podziękował;: 0
- Otrzymał podziękowań: 19 razy
- Kontakt:
Re: Tczewskie i kociewskie wątki w ruchu młodokaszubskim
Wracając zaś do wątku to przy tej okazji wspomnieć można o innym dowódcy pułku z Pomorskiej Dywizji Strzelców, a mianowicie młodokaszubie Leonie Kowalskim.
Pochodził z Rombarku pod Pelplinem, ur. 2 X 1882 roku, jako uczeń gimnazjum w Brodnicy należał do tajnego kółka filomackiego, za co był sądzony w słynnym procesie toruńskim w 1901 roku, ale jako najmłodszy jego uczestnik został skazany jedynie na naganę. Potem rozpoczął studia w Krakowie, ale ich nie ukończył i poświęcił się pracy dziennikarskiej. Najpierw w 1907 roku osiadł w Pelplinie, gdzie pracował dla „Pielgrzyma” (i wtedy najpewniej włączył się w ruch młodokaszubski). Potem pracował w „Gazecie Grudziądzkiej” jako redaktor odpowiedzialny (dość ciekawa praca polegająca głównie na odsiadywaniu kar więzienia za artykuły zakwestionowane przez niemiecką cenzurę represyjną). W 1910 roku się usamodzielnił i w Starogardzie otworzył własną drukarnie, drukując od października tego roku pierwsze polskie pismo w tym mieście „Naszą Gazetę”. Udało mu się osiągnąć komercyjny sukces i od roku 1913 podjął się wydawania jej mutacji w Lubawie i Kościerzynie, aż ten okres w jego życiu przerwała pierwsza wojna światowa.
Rzecz jasna działał w tym okresie również w szeregu polskich organizacji (m.in. Towarzystwo Czytelni Ludowych, „Sokół” czy „Lutnia”). Postulował również założenie w Pelplinie towarzystwa abstynenckiego „Wyzwolenie”.
W 1914 wcielony do wojska niemieckiego (w 1915 odznaczono go Krzyżem Żelaznym), rok później dostał się do niewoli rosyjskiej (z której zdołał nawet nadesłać korespondencje do „Pielgrzyma), gdzie spędził trzy lata. Po powrocie zaciąga się do wojsk wielkopolskich, gdzie poznano się na jego talentach i w czerwcu 1919 roku skierowano go (jako porucznika) do formującej się Dywizji Strzelców Pomorskich. Najpierw organizował I batalion toruńskiego pułku strzelców (późniejszy 63 pp). Po dołączeniu II batalionu dowodzonego przez kapitana Meissnera, na dowódcę pułku powołany zostaje znany nam Władysław Koczorowski, ówczesny kapitan.
Nasz bohater musiał się wykazać pracą organizacyjną, bo w październiku skierowano go do formowania kolejnego pułku dywizji, a mianowicie kaszubskiego pułku strzelców pomorskich. Do maja 1920 roku Leon Kowalski organizuje od podstaw całą jednostkę, ale nie dane było mu ją dowodzić w polu, bo na kilkanaście dni przed wymarszem, dowództwo objął przysłany z Warszawy major Czesław Jarnuszkiewicz.
Ostatecznie po wojnie polsko-bolszewickiej Leon Kowlaski w stopniu majora przechodzi do pracy w administracji państwowej. m.in. będąc starostą w Kartuzach, Kościerzynie i Świeciu. W 1932 roku przeszedł na emeryturę pozostając w Świeciu gdzie wrócił do pracy dziennikarza (przez półtora roku w 1935 i 1936 roku był jeszcze komisarycznym burmistrzem tego miasta). W czasie wojny wysiedlony do GG, po niej osiadł w Gdyni, gdzie dorabiał dalej praca redakcyjną m.in. jako korektor „Gazety Morskiej”, aż do śmierci 6 X 1952 roku.
Ciekawym rysem jego życia było zainteresowanie poezją. W 1935 roku wydał tomik wierszy, a największa sławę przyniosło mu chyba napisanie marszy pułkowych dla dwóch jednostek, które tworzył. Dla 63 pułku piechoty (refren):
Że polskie są Prusy Zachodnie,
Zaświadczym na froncie my godni.
Ołowiem i krwią paragrafy spiszemy,
Że z Polską połączyć się chcemy.
Oraz dla 66 pułku piechoty (refren):
Spokojna bądź, spokojna bądź, spokojna bądź, Polsko,
O morską Twą straż.
Wypełni ją, wypełni ją, wypełni ją wiernie
Kaszubski pułk nasz.
Pochodził z Rombarku pod Pelplinem, ur. 2 X 1882 roku, jako uczeń gimnazjum w Brodnicy należał do tajnego kółka filomackiego, za co był sądzony w słynnym procesie toruńskim w 1901 roku, ale jako najmłodszy jego uczestnik został skazany jedynie na naganę. Potem rozpoczął studia w Krakowie, ale ich nie ukończył i poświęcił się pracy dziennikarskiej. Najpierw w 1907 roku osiadł w Pelplinie, gdzie pracował dla „Pielgrzyma” (i wtedy najpewniej włączył się w ruch młodokaszubski). Potem pracował w „Gazecie Grudziądzkiej” jako redaktor odpowiedzialny (dość ciekawa praca polegająca głównie na odsiadywaniu kar więzienia za artykuły zakwestionowane przez niemiecką cenzurę represyjną). W 1910 roku się usamodzielnił i w Starogardzie otworzył własną drukarnie, drukując od października tego roku pierwsze polskie pismo w tym mieście „Naszą Gazetę”. Udało mu się osiągnąć komercyjny sukces i od roku 1913 podjął się wydawania jej mutacji w Lubawie i Kościerzynie, aż ten okres w jego życiu przerwała pierwsza wojna światowa.
Rzecz jasna działał w tym okresie również w szeregu polskich organizacji (m.in. Towarzystwo Czytelni Ludowych, „Sokół” czy „Lutnia”). Postulował również założenie w Pelplinie towarzystwa abstynenckiego „Wyzwolenie”.
W 1914 wcielony do wojska niemieckiego (w 1915 odznaczono go Krzyżem Żelaznym), rok później dostał się do niewoli rosyjskiej (z której zdołał nawet nadesłać korespondencje do „Pielgrzyma), gdzie spędził trzy lata. Po powrocie zaciąga się do wojsk wielkopolskich, gdzie poznano się na jego talentach i w czerwcu 1919 roku skierowano go (jako porucznika) do formującej się Dywizji Strzelców Pomorskich. Najpierw organizował I batalion toruńskiego pułku strzelców (późniejszy 63 pp). Po dołączeniu II batalionu dowodzonego przez kapitana Meissnera, na dowódcę pułku powołany zostaje znany nam Władysław Koczorowski, ówczesny kapitan.
Nasz bohater musiał się wykazać pracą organizacyjną, bo w październiku skierowano go do formowania kolejnego pułku dywizji, a mianowicie kaszubskiego pułku strzelców pomorskich. Do maja 1920 roku Leon Kowalski organizuje od podstaw całą jednostkę, ale nie dane było mu ją dowodzić w polu, bo na kilkanaście dni przed wymarszem, dowództwo objął przysłany z Warszawy major Czesław Jarnuszkiewicz.
Ostatecznie po wojnie polsko-bolszewickiej Leon Kowlaski w stopniu majora przechodzi do pracy w administracji państwowej. m.in. będąc starostą w Kartuzach, Kościerzynie i Świeciu. W 1932 roku przeszedł na emeryturę pozostając w Świeciu gdzie wrócił do pracy dziennikarza (przez półtora roku w 1935 i 1936 roku był jeszcze komisarycznym burmistrzem tego miasta). W czasie wojny wysiedlony do GG, po niej osiadł w Gdyni, gdzie dorabiał dalej praca redakcyjną m.in. jako korektor „Gazety Morskiej”, aż do śmierci 6 X 1952 roku.
Ciekawym rysem jego życia było zainteresowanie poezją. W 1935 roku wydał tomik wierszy, a największa sławę przyniosło mu chyba napisanie marszy pułkowych dla dwóch jednostek, które tworzył. Dla 63 pułku piechoty (refren):
Że polskie są Prusy Zachodnie,
Zaświadczym na froncie my godni.
Ołowiem i krwią paragrafy spiszemy,
Że z Polską połączyć się chcemy.
Oraz dla 66 pułku piechoty (refren):
Spokojna bądź, spokojna bądź, spokojna bądź, Polsko,
O morską Twą straż.
Wypełni ją, wypełni ją, wypełni ją wiernie
Kaszubski pułk nasz.