Profesor Jan Strelau

Znani i nieznani tczewianie; ludzie zasłużeni dla miasta i
honorowi obywatele miasta
Regulamin forum
1. Treści i załączniki umieszczane w postach mogą być użyte w działalności Dawnego Tczewa przy zachowaniu dbałości o dane wrażliwe.
Awatar użytkownika

Autor Tematu
zunia
Obywatel
Obywatel
Reakcje:
Posty: 625
Rejestracja: 16 mar 2011, o 20:55
Lokalizacja: Tczew:Bajkowe
Podziękował;: 63 razy
Otrzymał podziękowań: 163 razy
Kontakt:

Profesor Jan Strelau

#1

Post autor: zunia »

Jan Strelau (ur. 30 maja 1931 r.) jest profesorem psychologii i światowej rangi badaczem temperamentu. Ma w dorobku prawie 300 prac naukowych, w tym 21 książek. Należy do światowego grona najwybitniejszych przedstawicieli psychologii różnic indywidualnych i jest jednym z najczęściej cytowanych polskich naukowców.
01.jpg
01.jpg (17.28 KiB) Przejrzano 2666 razy
01.jpg
01.jpg (17.28 KiB) Przejrzano 2666 razy
W grudniu 2014 r. ukazała się jego biografia wywiad-rzeka "Poza czasem". To właśnie w nim przeczytałam, że profesor swoje dzieciństwo do połowy 1947 r. spędził w Tczewie u przybranych rodziców Marty (siostry jego matki) i Alfonsa Szneiderów. Mieszkali na rogu ulic Okrzei i Szopena. Profesor ciepło wspomina mamę, która była gospodynią domową i tatę – księgowego w tczewskim magistracie. Rodzice także prowadzili skład węgla, którym zarządzał brat taty, Józef. Dziadek Brunon i babcia Józefina również mieszkali w Tczewie- jak ustaliłam – w domu za parkiem przy ulicy Krasińskiego 16. Tam babcia częstowała wnuka „szneką z glancem”.
02.jpg
Spacer z mamą (fotografia z książki)
02.jpg (23.58 KiB) Przejrzano 2666 razy
Spacer z mamą (fotografia z książki)
Spacer z mamą (fotografia z książki)
02.jpg (23.58 KiB) Przejrzano 2666 razy
We wrześniu 1938 r. siedmioletni Jan rozpoczął naukę od razu w drugiej klasie w szkole przy farze .

Na Pomorzu istniał taki zwyczaj, przejęty zapewne z Niemiec, że uczeń w dniu rozpoczęcia nauki szkolnej otrzymuje dużą, spiczastą torbę ze słodyczami, przypominającą czapkę krasnoludka.(…) A z tą torbą sytuacja była o tyle śmieszna, że przychodzili z nią tylko pierwszoklasiści, więc trochę mnie to krępowało

03.jpg
Pierwszy dzień w szkole- 1938 (fotografia z książki)
03.jpg (24.22 KiB) Przejrzano 2666 razy
Pierwszy dzień w szkole- 1938 (fotografia z książki)
Pierwszy dzień w szkole- 1938 (fotografia z książki)
03.jpg (24.22 KiB) Przejrzano 2666 razy
Jan Strelau doskonale pamięta dzień 1 września 1939 r.

„ To w Tczewie rozpoczęła się druga wojna światowa, to w tym mieście spadły pierwsze bomby i dopiero po paru minutach (13 lub 14 minut później) padły strzały na Westerplatte. Co się okazało? Tczewski most był jedynym łącznikiem Pomorza z Malborkiem, Elblągiem i Królewcem – był to słynny korytarz, do którego Niemcy rościli sobie pretensje. Warto dodać, że pod względem architektonicznym był jednym z najpiękniejszych w Europie. (…) Rzeczywiście bomby niemieckie spadły, ale nie na most, lecz na centrum dowodzenia saperów

Profesor opisał ucieczkę rodziny na wozach w stronę Świecia, ataki niemieckich sztukasów, rozsiewających serie z karabinów maszynowych po furmankach, polską kawalerię galopującą z szablami w rękach. Po parunastu dniach Szneiderowie wrócili do Tczewa.
A podczas wojny :

„(…) należałem do młodzieży co nieco rozrabiającej. Mieszkaliśmy nad Wisłą. Wśród kolegów absolutnie honorowym wyczynem było przepłynięcie na drugi brzeg rzeki.(…) Często przepływaliśmy Wisłę, chociaż jeden z moich kolegów, Kazik Neubauer, przypłacił to życiem. Wciągnęły go wiry. Mieliśmy też inną, bardziej ryzykowną zabawę w okresie zimowym. Kiedy płynęły kry, wskakiwaliśmy na nie i przeskakiwaliśmy potem z jednej na drugą – wygrywał ten, kto najdłużej wykonywał tę czynność.

Interesujące (aczkolwiek niedokładne) są wspomnienia profesora dotyczące pierwszych miesięcy 1945 r.

Kiedy pomyślę o końcu wojny, to czasem pojawiają mi się przed oczyma takie migawki. Nieraz widywałem furmanki wiozące trupy zamarzniętych Niemców – leżeli sztywno jeden na drugim. 2 lutego 1945 roku wojska radzieckie wkroczyły do Tczewa. Tamta zima była jedną z najcięższych spośród tych, które pamiętam. Wisła była tak skuta lodem, że przejeżdżały przez nią czołgi. Jak już mówiłem, Niemcy uciekali wcześniej, zanim Sowieci przybyli do Tczewa z Królewca, Elbląga i Malborka. Tę masę zamarzniętych trupów wywożono na niemiecki cmentarz.

Pamiętam, że na przełomie stycznia i lutego wiozłem furmanką jakiś towar. Był nalot radzieckich samolotów, a ja w tym czasie znajdowałem się na tczewskim rynku. Nie zszedłem z furmanki, choć w pobliżu spadło parę bomb. Bałem się, ale nie wpadłem w panikę i jakoś dojechałem do domu. Mieszkaliśmy na rogu ulic Okrzei i Szopena. Następnego dnia też było bombardowanie. Gdy usłyszeliśmy alarm, nasza rodzina wraz z dziadkami schroniła się w piwnicy. Piwnica miała solidne sklepienie łukowe, które gwarantowało, że tak łatwo się nie zawali. W którymś momencie babcia, a może moja mama, zawołała, że potrzebny jest nóż. „Idźcie do kuchni” – i posłała po ten nóż dziadka i mnie. Do kuchni prowadziły drewniane schody, będące swego rodzaju przybudówką do domu. Bodaj minutę czy dwie po naszym powrocie z kuchni spadły na nią bomby – została doszczętnie zniszczona. Spadły także na część naszego mieszkania – wyrwały cały róg domu, w którym mieścił się nasz duży pokój. Dwa domy dalej mieszkał mój kolega. On i jego siostra leżeli zabici na chodniku przed swoim domem. Przez parę miesięcy mieszkaliśmy w warunkach dość prymitywnych

Zaraz po wojnie Jan Strelau kontynuował naukę w tczewskim gimnazjum aż do lutego 1947 r., kiedy rodzina przeprowadziła się do Bytowa.

W tekście pojawia się kilka niejasności:
– „2 lutego 1945 roku wojska radzieckie wkroczyły do Tczewa.”
- „Pamiętam, że na przełomie stycznia i lutego wiozłem furmanką jakiś towar. Był nalot radzieckich samolotów(…)”

- Podpis pod fotografią „ Pokazuję mojej żonie i córce Krysi dom przy ul. Szopena 17, w którym mieszkaliśmy do 1947 roku” . Z tekstu nie wynika, kiedy przeprowadzili się do tego domu.

Wspomnienia z dzieciństwa profesora Jana Strelau zawarte są w ebooku na stronie http://cyfroteka.pl/ebooki/Jan_Strelau_ ... 460i123716
Awatar użytkownika

joola
Budnik
Budnik
Reakcje:
Posty: 328
Rejestracja: 1 lip 2011, o 21:03
Podziękował;: 3 razy
Otrzymał podziękowań: 6 razy
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#2

Post autor: joola »

Znałam nazwisko Profesora, wiedziałam, kim jest, ale nie sądziłam, że ma tyle wspólnego z Tczewem. Fajnie, bo to naprawdę światowy autorytet w dziedzinie psychologii różnic indywidualnych.

Wincenty2
Przybysz
Przybysz
Reakcje:
Posty: 1
Rejestracja: 9 cze 2015, o 12:49
Podziękował;: 0
Otrzymał podziękowań: 0
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#3

Post autor: Wincenty2 »

Mój idol :). To jest człowiek którego warto naśladować a nie jak mamy teraz w dzisiejszych czasach to jest masakra jakaś ludzie Bibera podziwiają a to jest prawdziwa legenda!
Awatar użytkownika

LukaszB
Burmistrz
Burmistrz
Reakcje:
Posty: 7996
Rejestracja: 21 sty 2011, o 17:54
Lokalizacja: Tczew
Podziękował;: 685 razy
Otrzymał podziękowań: 562 razy
Płeć:
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#4

Post autor: LukaszB »

Obszerny wywiad o profesorze pojawił się kilka miesięcy temu http://wyborcza.pl/duzyformat/1,144023, ... logow.html. O Tczewie mówi w wielu miejscach, część cytatów pokrywa się z tymi podanymi przez Zunię

Arno Strehlau urodził się w Gdańsku. Widziałem go może dwa lub trzy razy. Stało się bowiem coś, czego do dziś nie potrafię wytłumaczyć. Gdy byłem niemowlęciem, matka oddała mnie siostrze, która mieszkała z mężem w Tczewie. Dlatego Martę i Alfonsa Szneiderów całe życie nazywałem mamą i tatą, a do matki mówiłem ciociu. Tato, mimo niemieckiego nazwiska, jak wszyscy w jego rodzinie czuł się Polakiem. W Gdańsku u Hallmannów rozmawiałem po niemiecku, w Tczewie, ze Szneiderami - po polsku.

Erwin czuł się Niemcem i całe życie nazywał się Strehlau, ja swoje "h" zgubiłem na początku podstawówki. Mieszkał z matką w domu dziadków we Wrzeszczu. Dopóki nie wyjechał w 1946 r., był dla mnie autorytetem, w dzieciństwie chyba największym. Był kilka lat starszy. Nauczył mnie pływać. Latem 1942 r., nie pytając nikogo, pojechaliśmy na rowerach z Tczewa do Gdańska, bo on postanowił odwiedzić dziadków we Wrzeszczu. Jechałem całą drogę pod ramą, ale dałem radę. Komentarzy dziadków nie rozumiałem, bo rozmawiali po kaszubsku, ale gdy odtransportowano nas po dwóch dniach do Tczewa, Erwin dostał niezłe lanie

O wiele więcej ciepłych wspomnień mam z Tczewa. Dziadek Brunon i babcia Józefina Schneiderowie często zabierali mnie nad Wisłę - pamiętam długą wędkę babci, która łowiąc ryby, jednocześnie dziergała na drutach i co chwila krzyczała na dziadka, że chrząka zbyt głośno. Zawsze, gdy do nich zaglądałem, babcia częstowała mnie "szneką z glancem"

Obudziłem się przerażony. Słyszałem przeraźliwe dźwięki, jakby ktoś uderzał w olbrzymie blachy. Okazało się, że to było bombardowanie Tczewa, które zaczęło się kilkanaście minut przed atakiem na Westerplatte. Rodzice prowadzili skład węgla, więc mieliśmy dwa konie i wozy. Na jednym z nich tata zbudował coś w rodzaju szałasu i parę godzin po bombardowaniach ruszyliśmy w kierunku Świecia. Bałem się bardzo. Wśród końskich i ludzkich trupów furmanki kołysały się powoli, zwierzęta szły noga za nogą, za nami i przed nami były dziesiątki wozów i jedyne, co zostawało, to modlitwa do Boga o przeżycie. Niemcy co jakiś czas atakowali uciekinierów - huczące sztukasy rozsiewały serie z karabinów maszynowych.

Rodzice mieli mniej czasu, aby ciągle się mną zajmować, więc z kolegami rozrabialiśmy. Mieszkałem nad Wisłą i honorowym wyczynem było przepłynięcie na drugi brzeg. Świetnie pływałem, ale równie dobrze pływający kolega utopił się wciągnięty przez wir. Zimą wskakiwaliśmy na płynące kry i przeskakiwaliśmy z jednej na drugą - wygrywał ten, kto wytrzymał najdłużej. Poza brojeniem chodziłem do nauczyciela z przedwojennego gimnazjum na lekcje polskiego i historii. Pod koniec 1944 r. Niemcy wzięli tatę do kopania rowów i musiałem wydorośleć. Furmaniłem, dbałem o zwierzęta

Front zbliżał się błyskawicznie, każdego dnia widywałem furmanki wiozące trupy zamarzniętych Niemców - leżeli sztywno jeden na drugim. 2 lutego Rosjanie wkroczyli do Tczewa, był koszmarny mróz i czołgi jeździły po zamarzniętej Wiśle jak po autostradzie.
Rosjanie w Tczewie zachowywali się podobnie jak w Gdańsku?
- Wszyscy się ich bali, przede wszystkim kobiety, które powszechnie gwałcono. Zdejmowanie zegarków i pierścionków z rąk mieszkańców było normą. Nam zabrali tylko rowery, które po pertraktacjach oddali za butelkę wódki. Byłem z mamą sam i nadal musiałem pracować. Woziliśmy furmanką rozmaite towary; do Gdańska z kartoflami wyjeżdżaliśmy nocą i wracaliśmy po dobie. To były męczące wyprawy - 35 km w jedną stronę wśród zgliszczy i ruin.

Jeszcze w Tczewie należałem do harcerstwa

PS. Szkoda że profesor nie został Honorowym Obywatelem Tczewa
"Nasze czyny mogą jednakowoż przetrwać długo, o ile otrzymają potwierdzenie poprzez słowa świadków lub uratują pamięć dzięki spisaniu" Sambor II
Awatar użytkownika

LukaszB
Burmistrz
Burmistrz
Reakcje:
Posty: 7996
Rejestracja: 21 sty 2011, o 17:54
Lokalizacja: Tczew
Podziękował;: 685 razy
Otrzymał podziękowań: 562 razy
Płeć:
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#5

Post autor: LukaszB »

Profesor Przyjedzie do Tczewa,szczegóły wkrótce :)
"Nasze czyny mogą jednakowoż przetrwać długo, o ile otrzymają potwierdzenie poprzez słowa świadków lub uratują pamięć dzięki spisaniu" Sambor II
Awatar użytkownika

zielu
Moderator
Moderator
Rajca
Rajca
Reakcje:
Posty: 2407
Rejestracja: 31 sty 2011, o 22:12
Lokalizacja: Tczew
Podziękował;: 170 razy
Otrzymał podziękowań: 209 razy
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#6

Post autor: zielu »

LukaszB pisze:Profesor Przyjedzie do Tczewa,szczegóły wkrótce :)
Coś już wiadomo :) - profesor przyjedzie do Tczewa w piątek, 11 września. Na godz. 17.30 w biblitece zaplanowano spotkanie autorskie.
"Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba"
Awatar użytkownika

Autor Tematu
zunia
Obywatel
Obywatel
Reakcje:
Posty: 625
Rejestracja: 16 mar 2011, o 20:55
Lokalizacja: Tczew:Bajkowe
Podziękował;: 63 razy
Otrzymał podziękowań: 163 razy
Kontakt:

Re: Profesor Jan Strelau

#7

Post autor: zunia »

Podczas rozmowy z profesorem okazało się, że nie wie on, gdzie mieścił się dom dziadków Schneiderów. Przekazałam profesorowi informacje, do których dotarłam. Oto artykuł z „Gazety Gdańskiej”:
Schneider.jpg
Schneider.jpg (168.53 KiB) Przejrzano 2575 razy
Schneider.jpg
Schneider.jpg (168.53 KiB) Przejrzano 2575 razy
Przy ulicy Krasińskiego 16 mieszkali Brunon – dziadek i Brunon –wujek. Prawdopodobnie w artykule wymieniony jest wujek. W domu dziadków profesora mieszka teraz tczewski poseł Kazimierz Smoliński. To od niego usłyszałam o znalezionych na strychu przedwojennych gazetach, zapewne należących do któregoś z ww. panów.
ODPOWIEDZ