LukaszB pisze:Notka z gazety jest najstarszą informacją w temacie więc przez to jest cenna
Zastawia mnie dlaczego, mając do wyboru wiele miejsc władze WMG zdecydowały o zamianie na właśnie ten skrawek terenu? Dlatego, że to było w pobliżu? Może właściciel posiadał również teren w okolicy mostów i była to rekompensata? Ciekawe..
Notka z gazety mówi nam dużo, ale jak to w gazetach bywa informuje nas tylko o efekcie, a nie o interesujących nas przyczynach. Na dodatek wg. mnie jest ciut nieprecyzyjna.
Logicznie patrząc, to jest bardzo prawdopodobne, że już z chwilą ruszenia do prac uznano, że mostów nie należy dzielić granicą. Dlatego te na Wiśle przyznano Polsce, a te na Nogacie Niemcom. Myślę, że miał na to duży wpływ fakt, iż zakładano, że koleją normalnotorową w Wolnym Mieście Gdańsku zarządzać będzie Rzeczpospolita. W związku z tym nie tylko WMG nie miało żadnego interesu ekonomicznego, ale nawet technicznych możliwości by wziąć w swoje posiadanie graniczne mosty kolejowe. Na dodatek linia Tczew-Malbork, jest linią tranzytową i najpewniej sami Niemcy nie do końca byli przekonani, czy warto tu na siłę "rozpychać" państwowość gdańską.
Zatem sam fakt przyznania mostów mógł wynikać po prostu ze zwykłego rachunku ekonomiczno-politycznego, natomiast rekompensata za niego była już rzeczą wtórną i to taka raczej pro forma (trudno uznać, że nawet i 100 ha gruntu ornego rekompensuje wartościowo dwa mosty).
Dlatego jest dość prawdopodobne, że jakiś dobrze gardłujący mieszkaniec Czatków, nie chcący mieszkać w Polsce, po prostu zdołał przekonać kogo trzeba, że najlepszą rekompensatą zmiany (w stosunku do ustalenia traktatu) granicy na moście, jest przyłączenie jego gospodarstwa do Wolnego Miasta. Równie prawdopodobne jest też to, że jak się spojrzy na mapę, to ten obszar jest jedynym w najbliższej okolicy Tczewa, w którym zmiana przynależności państwowej nie spowodowała jakichś perturbacji komunikacyjnych i pan Wiens miał po prostu szczęście (bo pewnie wielu ówczesnych czatkowian wolałoby znaleźć się poza polską granicą).
Ale to tylko hipotezy, wiele ciekawych wydarzeń w tamtym czasie miało miejsce i kto wie, czyja protekcja nie zaważyła ostatecznie na takim rozwiązaniu.
be-good pisze:Ja - amator historii
- (chyba w książce dotyczącej służb celnych w WMG) widziałem ilustrację z plakatem skierowanym w dwóch językach do ludności terenów wzdłuż wytyczanej granicy (Rębielcz?
), gdzie mieszkańców proszono o wypowiadanie się w sprawie szczegółowego przebiegu granicy i jej korekt - może po prostu poszanowano wolę właściciela/ właścicieli przy ostatecznych ustaleniach
.
Tutaj musimy się wgryźć w literaturę (spróbuję się podpytać pewnego radnego, specjalistę od tego okresu i tej tematyki
).
Najoględniej w Wersalu granica została wytyczona dość ogólnie i na początku 1920 roku, w teren ruszyły komisje międzynarodowe (rzecz jasna z naszym przedstawicielstwem, w skład którego wchodził m.in. dr Aleksander Majkowski). One wytyczały (dosłownie palikami) przebieg linii granicznej w terenie, uwzględniając uwarunkowania lokalne. Zwłaszcza tu chodziło o sprawy własnościowo-ekonomiczne, by nie dzielić gospodarstw, przecinać bezsensownie szlaków komunikacyjnych, czy cieków wodnych. To rzecz jasna wymagało szerokich konsultacji społecznych.
Czasem jednak ich nie uwzględniano, czego najjaskrawszym przykładem była słynna "wojna palikowa" na Gochach w lutym 1920 r. Jej wynik pokazuje nam, że ostateczny przebieg granicy mógł, "pod presją mieszkańców", ulegać dość znacznym zmianom.