zet48 pisze:Odwiedziłem bibliotekę w Gdańsku maja tam stare wydania Dziennika Bałtyckiego ...w jednym z numerów (nie pamiętam w jakim) ...
Jeszcze tylko jedna informacja, bo tu temat o mostach na starych fotografiach
O tym co piszesz możemy także poczytać na odkrywca.pl http://odkrywca.pl/tczew-1939,421989.html" onclick="window.open(this.href);return false;
Tytuł artykułu: "Hitlerowska propaganda w Drzonowie. Oburzające?"
(Interesująca jest str.2)
"Muzeum Wojskowe w Drzonowie pokazuje zdjęcia niemieckich reporterów wojennych z września 1939. Widzimy Polskę w zgliszczach, parady Wehrmachtu, egzekucje. Pod zdjęciami oryginalne podpisy - np. "Poznań wita swoich wyzwolicieli". Do niedawna wystawa nie budziła kontrowersji. Aż zaczęła część widzów razić."
Nie wiem czy zostala ta kwestia juz tu rozwiazana ale zdjecie ktore wczesniej zalaczyl i opisal be-good jesst blednie opisane. Widoczny na zdjeciu marszalek to General der Infanterie befördert Max Bock dowodca tak zwanego Wehrkreis XX Danzig. Czesto widac go na zdjeciach w gronie osob otaczajacych Forstera. Max Bock zostal zwolniony z sluzby w 30 kwietnia 1943 aresztowany latem 1945 roku przez sowietow , zmarl w czasie transportu do rosji 12. November 1945 roku.
Podczas rozpoczecia dzialan wojennych w 1939 roku w szeregach Armii Polskiej znajdowalo sie wielu Polakow z niemieckim pochodzeniem ktorzy w swoich rodzinnych miejscowosciach nalezeli do Niemieckich mniejszosci narodowych. W przypadku Tczewa bylo podobnie, trzech Niemcow z Tczewa zginelo w szeregach Polskiej Armii :
- Koch Richard - jako Polski zolnierz zastrzelony przez swojego porucznika, zastrzelony za przynaleznosc do Niemieckiej miejszosci narodowej.
- Czechanowski Edward - jako Polski zolnierz zabity w walce o Tczew
- Wittliff Josef - jako Polski zolnierz w kampanii wrzesniowej uznany za zaginionego, pozniej sadownie uznany za zabitego
tomek15 pisze: Koch Richard - jako Polski zolnierz zastrzelony przez swojego porucznika, zastrzelony za przynaleznosc do Niemieckiej miejszosci narodowej.
Czy masz jakieś informacje czy porucznik poniósł konsekwencje za morderstwo?
tomek15 pisze: Koch Richard - jako Polski zolnierz zastrzelony przez swojego porucznika, zastrzelony za przynaleznosc do Niemieckiej miejszosci narodowej.
Czy masz jakieś informacje czy porucznik poniósł konsekwencje za morderstwo?
Takie sytuacje niestety się zdarzały. Działalność piątej kolumny prowadziła czasami do paranoi. Czytałem wspomnienia Tadeusza Nowakowskiego, pisarza z Bydgoszcza, który opisał jak jeden z wielkopolskich żołnierzy w czasie marszu wdepnął w g...no i zaklął scheisse. Dwóch innych żołnierzy odprowadziło go na bok i zakuło bagnetami.
"Nasze czyny mogą jednakowoż przetrwać długo, o ile otrzymają potwierdzenie poprzez słowa świadków lub uratują pamięć dzięki spisaniu" Sambor II
Moment, moment ale skąd ta informacja, że go zastrzelono "za przynależność do niemieckiej mniejszości narodowej"?
Szczerze bowiem wątpię by ktokolwiek kogokolwiek zastrzelił pod takim akurat zarzutem. Za urojone: szpiegostwo, naprowadzanie samolotów, czy przynależność do V kolumny, jak najbardziej rozstrzeliwano. Jednak szczerze wątpię by ktokolwiek zdrowy na umyśle zastrzelił własnego żołnierza, tylko dlatego, że był narodowości niemieckiej. Na dodatek byłaby duża szansa, że sam by zaraz się dostał pod sąd wojenny.
Nie zapominajmy, że polska armia w 1939 roku była wielonarodowa i mimo precyzyjnych "parytetów" w poszczególnych jednostkach praktycznie każdy oficer miał w swojej jednostce Ukraińców, Żydów, Białorusinów, czy właśnie Niemców. I akurat Niemcy cieszyli się w wojsku jak najlepszą opinią, co zresztą w 1939 roku odbijało się mocną czkawką, bo jeszcze przed wojną odnotowywano liczne dezercje "zaufanych" poborowych, albo współpracowników cywilnych wojska do III Rzeszy. Nie mniej zdecydowana większość niemieckich żołnierzy w polskich mundurach biła się dobrze. Nawet osoby dość niechętne II RP, jak słynny graf von Krocow, czy bratanek Hansa Guderiana lojalnie walczyli w naszych szeregach aż do kapitulacji własnych jednostek. Były także takie przypadki jak porucznika von Bullowa, który mimo oferty władz niemieckich oraz namów całej rodziny zdecydował się pozostać przez całą wojnę w obozie jenieckim z polskimi kolegami.
Natomiast całkiem inna sprawą jest to, że owa V kolumna robiła u nas naprawdę wielkie zamieszanie, że wspomnę tylko słynną historię pułkownika Józefa Werobeja, który z grupa 50 swoich żołnierzy pod odcięciu przez wojska Guderiana, po kilku dniach ukrywania się w lasach wyszedł na drogę, zatrzymał niemiecki konwój i przedstawiając się właśnie jako grupa dywersantów w polskich mundurach, załatwił sobie "stopa" który podrzucił go w stronę frontu. Dla Niemców była to jak najbardziej naturalna sytuacja, bo, jak potem pokazało się w momencie powołania Schelbschutzu, owa V kolumna była naprawdę liczna i dobrze zorganizowana.
...czy to nie przypadkiem tekst który miał podbudować morale naszych ? Oczywiście opisana sytuacja nie mogła mieć miejsca ...gazeta z połowy września, sądzę więc że do redakcji dotarły tylko strzępy informacji z Tczewa lub uwierzono plotkom.
"Od dziś dzień , do końca świata w ludzkiej będziem pamięci, My wybrani - Kompania Braci, Kto dziś wespół ze mną krew przeleje ten mi Bratem"