Strona 11 z 11

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 26 sty 2018, o 13:24
autor: LukaszB
Ze zbiorów OSP Tczew

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 10 lut 2018, o 21:58
autor: Jadzia
Jest podany rok, w którym wykonano zdjęcie?

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 11 lut 2018, o 11:04
autor: LukaszB
Jadzia pisze: 10 lut 2018, o 21:58 Jest podany rok, w którym wykonano zdjęcie?

Nie, ale inne zdjęcia były z końca 60tych i początku 70tych

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 5 lip 2019, o 10:20
autor: LukaszB
W kronice Kolejowej Straży Pożarnej zdigitalizowanej przez MBP jest informacja o rozstrzelanym Zebllu

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 1 cze 2020, o 19:36
autor: LukaszB
Rudi Raphael Simonsohn przesłał nam zdjęcie ojca!

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 8 cze 2020, o 08:52
autor: LukaszB
Oto jak sprawę swojego ojca przedstawił jego syn Rudi Raphael Simonsohn w mailu do nas :hi

Moja rodzina i dziadkowie mieszkali w Tczewie jeszcze przed 1900 rokiem. Założyli tu rodzinę, na świat przyszły dwie córki oraz syn, tj. mój ojciec urodzony dnia 19.07.1905. Po 1920 roku moi dziadkowie przenieśli się do Lisewa Malborskiego (Ließau), zaś dzieci – do Berlina. Tam mój ojciec ożenił się, jednak w 1928 roku wraz z żoną wrócił do rodziców do Lisewa. Wspólnie zamieszkiwali jeden dom. W nim urodziła się moja siostra, ja oraz brat, który zmarł po urodzeniu. Ostatnią pracą ojca była firma budowlana w Gdańsku, z której został zwolniony 25 sierpnia 1939 r. na polecenie miejscowych władz.
W roku 1938 cała moja rodzina, a szczególnie dotkliwie mój dziadek, była nękana przez bandy hitlerowskie w Lisewie – grożono nam i nakazano jak najszybciej opuścić wioskę. Uciekliśmy, nie mogąc zabrać ze sobą nic, do Tczewa, gdzie zamieszkaliśmy w pokoju na ówczesnej ulicy Schloßstr. 15 u rodziny Meller. Mój ojciec już w 1938 r. chciał wyemigrować do Kolumbii – nawiązał nawet kontakt z Konsulatem Kolumbijskim w Gdańsku.
Nie wiem jednak, dlaczego do tego nie doszło.
Kontakty z Tczewem mieliśmy od zawsze – wszystkie uroczystości religijne odbywały się w mieście, braliśmy w nich udział. Stąd ojciec mój miał w Tczewie wielu przyjaciół.

Po zajęciu miasta ojciec był kilkakrotnie aresztowany przez gestapo i zwalniany po przesłuchaniu. Pewnego razu został aresztowany, zwolniony i natychmiast po wyjściu aresztowany ponownie! Osadzono go w tczewskim więzieniu, gdzie go odwiedziliśmy. Podczas ostatniego widzenia poprosił moją matkę o trochę pieniędzy, bo spodziewał się, że wkrótce zostanie przeniesiony. Prawdopodobnie otrzymał tę informację od pracownika zatrudnionego w więzieniu, przez którego grypsowano wiadomości na zewnątrz. Kilka dni przed 24 stycznia
mogliśmy jeszcze odwiedzić ojca w jego celi (w więzieniu).
 
24 stycznia moja babka odwiedziła swoją koleżankę, która mieszkała w bocznej uliczce rynku świńskiego. Słyszały strzały i zastanawiały się dlaczego. Były to właśnie te strzały, które pozbawiły życia 13 rozstrzelanych tam mężczyzn.
 
Widzieliśmy później to miejsce i ślady krwi ofiar.
 
(I tak właśnie nastąpił smutny epilog – życia rozpoczętego radosnym wydarzeniem, którym były narodziny dziecka dnia 17 lipca 1905 r., i zakończonego bolesnym wydarzeniem, którym było zabójstwo niewinnej, ukochanej osoby dnia 24 stycznia 1940 r.)


Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 9 cze 2020, o 08:20
autor: zielu
Czy wiadomo, w jaki sposób rodzina uratowała się wojennej pożogi?

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 9 cze 2020, o 21:37
autor: LukaszB
zielu pisze: 9 cze 2020, o 08:20 Czy wiadomo, w jaki sposób rodzina uratowała się wojennej pożogi?
Wysłałem to pytanie (i wiele innych). Czekam na odpowiedź

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 1 lip 2020, o 14:20
autor: LukaszB
Rodzina Freitaga rozpoznała go na zdjęciu zamieszczonym przez @zunia w temacie towarzystwa Sokół. To ten młody atleta pierwszy od lewej w górnym rzędzie

Re: Rozstrzelanie zakładników na "świńskim rynku" w 1940 r.

: 24 sty 2023, o 10:22
autor: LukaszB
Pan Simonsohn przesłał nam przesłanie na dzisiejszą uroczystość:

Szanowni Państwo, zgromadzeni na tej uroczystości,

Niestety nie jestem w stanie osobiście wziąć udziału w obchodach rocznicy, pozwolę sobie jednak dać wyraz mojemu smutkowi. Jako syn ojca, który przed 83 laty został tu niewinnie zamordowany, nadal noszę w sercu ból. Organizując tę uroczystość spełniacie Państwo boski obowiązek podtrzymywania pamięci o niewinnych ofiarach zamordowanych w tym miejscu. Niestety, dzień 24 stycznia 1940 roku nie otworzył oczu ludzkości – nie uświadomił jej, do czego prowadzi nienawiść i barbarzyństwo. Z najwyższym szacunkiem chylę przed Panem czoła w uznaniu za Pańskie starania, by przypominać o tym wydarzeniu. Życzę dużo siły i Bożego błogosławieństwa.

Nie jestem pewien, czy w moim wieku uda mi się jeszcze znaleźć odpowiedni styl do napisania emocjonalnego przemówienia. (W związku z historią mojej rodziny może być ono wyłącznie emocjonalne).

Mój dziadek, Emil Simonsohn, urodził się w 1865 roku w Kruczu, moja babcia Johanna z domu Lewy w 1869 roku w Tucholi. Mieszkali w Tczewie, gdzie dochowali się trojga dzieci: Erny w 1896, Irmgardy w 1897 i mojego ojca, Georga Gerschona, urodzonego w 1905 na ulicy Podgórnej. 2. Ojciec ożenił się w Berlinie, zaś w 1928 roku wrócił do rodziców do Lisewa. Mieszkaliśmy tam do czasu wypędzenia nas przez hitlerowców w 1938 roku. Dano nam 24 godziny na opuszczenie Lisewa, położonego w Wolnym Mieście Gdańsku.

Jako że moi rodzice byli bardzo przywiązani do Tczewa, przeprawiliśmy się tam przez Wisłę, zostawiając oczywiście cały posiadany majątek. Schronienie otrzymaliśmy u rodziny Mellerów przy Zamkowej. 15. Przeżyliśmy wybuch II wojny światowej wraz z inwazją wojsk hitlerowskich na Polskę w 1939 roku, nękani od początku wszelkimi towarzyszącymi temu zdarzeniu osobistymi prześladowaniami, nie tylko ze strony wojsk hitlerowskich, ale i miejscowych nazistów. Mój ojciec był kilkakrotnie więziony. Matka utrzymywała z nim kontakt pisemny za pomocą grypsów, za pośrednictwem Mallera czy strażnika pracującego w więzieniu. Dało to nam wyobrażenie o cierpieniach i mękach, jakie musiał tam znosić mój ojciec. Błagał nas: Próbujcie wszystkiego, żeby mnie stąd wyciągnąć, np. emigrujmy, obojętnie dokąd...

Pisał, że nie wie, co będzie, jak stamtąd wyjdzie. Zostały mu tylko 4,00 marki i poprosił o trochę pieniędzy na nagły wypadek. Na coś smacznego do jedzenia, na papierosy. Moja mama miała się do niego wybrać w niedzielę rano o 11.00, bo dyżur ma wtedy Wittmeier. Ale ma przyjść na pewno. Pisał, że Malerów już tu dłużej nie będzie (kim był Wittmeier i kim byli Malerowie)? To jak bardzo cierpiał w tej niewoli, słychać w jego tęsknocie za rodziną, którą wyrażał w każdym słowie pisanym w grypsach. Na przykład gratulował córce z okazji urodzin 18 stycznia. Liczył, że uda mu się z opóźnieniem wręczyć jej prezent. Myślał o 44. urodzinach swojej siostry Erny, które przypadają 24 stycznia. Ojciec myślał o swojej rodzinie i przekazywał pozdrowienia.

Zwyrodniali hitlerowscy barbarzyńcy brutalnie rozstrzelali w tym miejscu 13 niewinnych mężczyzn w różnym wieku. Cóż takiego złego popełnili ci mężczyźni, że zamordowano ich w tak bestialski i nieludzki sposób? Czy można wyciągnąć człowieka z więzienia i tak po prostu go zastrzelić? Ci barbarzyńcy siali smutek i cierpienie. Czego nauczyła się z tego ludzkość?
Niech Bóg trzyma swoją obronną dłoń nad pogrążonymi w żałobie ludźmi i obdarzy świat wiecznym pokojem i pomyślnością.