mirza3 pisze:Jednak czymś, z czym nie można się zgodzić i czego nie można nie zauważać, a co obecnie powinno budzić wręcz odruchowy sprzeciw, jest uciekanie się do ksenofobii jako metody działania i jak widać skutecznego osiągania celu. Równie nieakceptowalna jest oportunistyczna postawa jaką wobec tego zjawiska zdają się przyjmować reprezentanci władz miasta, gotowi dla "świętego spokoju" uniknąć, tak niewygodnych w obliczu zbliżających się wyborów, konfliktów z obywatelami.
Jeżeli inicjatorom sprzeciwu, lub komukolwiek innemu, znane są fakty, w świetle których postać Wilhelma Muscate okazałaby się niegodna do patronowania ulicy, to powinny one zostać ujawnione, a decyzja komisji d/s nazw - zmieniona. Samo powoływanie się na Konopnicką, Sienkiewicza czy berlińskie archiwa nie wystarczy.
Jak na razie sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie. To mieszkańcy przekonująco udowadniają wszem i wobec, że na takiego patrona po prostu nie zasługują więc może i lepiej, że ulica Muscate w tym miejscu się nie pojawi.
Kurcze, ja chyba na innym spotkaniu byłem. To, że pojawiły się idiotyczne zarzuty o Niemcach i masonach, to fakt. Jednak pojawiły się one we wcześniejszych pismach, podpisywanych przez jedną, jedyną osobę, której akurat na tym spotkaniu nie było! Jednak nie wiem czy zwróciłeś uwagę, ale większość obecnych na sali nie tylko mocno zdystansowała się od tychże pism, ale jeszcze miała pretensję do radnych, że do nich wracają. Jedna, jedyna osoba wyskoczyła z "tekstem" o Muscacie, który szerzył totalitaryzm, jakiegoś aplauzu to nie wzbudziło i padło zresztą w momencie gdy już dyskusja dobiegała do końca i sprawa dość się wyklarowała.
Powiem wprost: właśnie dlatego, wystąpienie Łukasza, który przygotował się właśnie do obalenia takich zarzutów, było nieco "kulą w płot" i nie zrobiło najmniejszego wrażenia na obecnych. Bo Łukasz im tłumaczył, kto jest jeszcze masonem, a oni zaczęli mówić, że samochody im do firmy nie będą mogły trafić i, że sensownie nie da się oznaczyć dojazdu do niej. Abstrahując już od prawdziwości takich opinii, był to całkiem inny kaliber dyskusji, niż to, czy mason zasługuje na ulicę.
Natomiast całkiem innej kategorii było wystąpienie pana Krei. On przedstawił konkretne zarzuty, które, jeżeli by się potwierdziły jak najbardziej (jak się też potwierdzi interpretacja podanych faktów) Muscatego dyskwalifikują na patrona ulicy. Co więcej, zdecydowanie się odciął właśnie od haseł o niemieckości i masonach. I abstrahując od tego, czy jego zarzuty się potwierdzą, to dla mnie to są właśnie argumenty historyczne, które powinny padać, przy dyskusjach o zasługach różnorakich osób. Notabene (vide przypadek Mazowieckiego), czasem skutkować to może brakiem konsensusu, który wynikać może wcale nie ze złej woli, ale światopoglądu, własnej oceny, czy uznawanych wartości dyskutantów.
Natomiast teksty, że ktoś na jakiegoś patrona nie zasługuje, budzą mój najgłębszy sprzeciw. Najłatwiej zabrać zabawki z piaskownicy i się obrazić na ludzi, że nie zachowują się tak jak byśmy chcieli. Abstrahując już od samego Muscatego. Wielu niemieckojęzycznych, zasłużonych tczewiaków budziło i budzą dalej, różnorakie, czasem absurdalne, obiekcje. Foersterowie, jeszcze dekadę temu kojarzyli się jedynie z gaulaiterem. Nie dalej niż pięć lat temu na sesji poświęconej Eisenstaedowi, jakaś tczewska Australijka wygłosiła filipikę o grzechach niemieckich Żydów itp. itd.
Jeżeli mamy jakiegoś godnego upamiętnienia tczewiaka, a ludzie maja inne zdanie, to trzeba zakasać rękawy, a nie psioczyć na społeczeństwo! Naszą, popularyzatorów historii jest rolą, by ich przekonać. Czasem takiej edukacji służyć może nadanie nazwy. Ale czasem przed takim nadaniem, wykonać trzeba ogromna pracę. My zawsze przypominamy przypadek Foersterów, gdy w przeciągu pięciu lat z sytuacji, gdy upamiętnianie ich budziło zasadniczy sprzeciw, udało się doprowadzić do sytuacji, gdy nadanie ich imienia ulicy przeszło praktycznie bez echa, a wkrótce (po włączeniu się też Fabryki Sztuk) stali się powszechnie znanymi "historycznymi VIPami".
Natomiast powiem szczerze, że najbardziej po głowie, to dostali, najmniej chyba winni całego zamieszania, radni. Najpierw od mieszkańców ulicy, że tłumaczyli im wątki prawne, które ich w ogóle nie obchodziły, potem od pana Krei, że nie prześwietlili dokładnie sylwetki Muscatego, a teraz od niektórych z nas, że nie mają kręgosłupa i za owego Muscatego umierać nie chcą.
LukaszB pisze:Nie jest też takie oczywiste, że mieszkańcy chcieli nadania nazwy Kusocińskiego, bo przecież na początku mówili o pozostawieniu dawnych adresów (w tym ul. Bema dla części). Wcześniej pojawiały się również inne propozycje nazw od mieszkańców, niestety nie znam konkretów. Gdyby od początku jasno i uczciwie postawiono sprawę, że przedłużenie nazwy Kusocińskiego i nadanie nowych numerów jest najlepszym rozwiązaniem to pewnie tak by się stało. Niestety mieszkańcy (nie wszyscy!) woleli się skupić na walce z Muscatem sięgając do coraz bardziej ksenofobicznych argumentów. Pozytywnym aspektem ostatniego spotkania było to, że wycofali się z zarzutów o "Niemca i masona".
Łukaszu, wina mieszkańców (w sensie spowodowania całego zamieszania) jest bezsporna. Jestem, po tym spotkaniu, głęboko przekonany, że temat nazwy ulicy dla nich dopiero powstał, gdy takowa powstała i zaczęli robić przymiarki pod zmianę adresów. Mogę jedynie przypuszczać, że ktoś tam zaczął pewnie krzyczeć, że on adresu zmieniać nie chce, a urząd go zmusza. Ktoś inny, że jakim prawem miasto mu tutaj cokolwiek każe, skoro on z wielką łaską, gminie teren pod tą ulicę sprzedał, do kogoś innego kurier nie dotarł i się tłumaczył "panie ale Muscatego to w GPSie nie było" itp. itd.
Jakiś trybun ludowy pismo stworzył. Jak to w takich pismach bywa, jedyna, merytoryczna informacja brzmiała "wolnego nie pozwalam". I ludzie zaczęli się nakręcać. Rzecz jasna osoba Muscatego była dość łatwym celem populistycznych ataków, ale mogę się założyć, że najprawdopodobniej, jakby to była inna nazwa, też te protesty by się pojawiły. Natomiast dla mną tajemnicą pozostanie jak liczne było grono autorów tych, wcześniejszych pism. Bowiem na spotkaniu stawiła się liczna reprezentacja mieszkańców i z ich reakcji wyniosłem, że zdecydowana większość za bardzo treści tych niby "własnych wniosków" za bardzo nie znała.
Natomiast, niezależnie od tej sprawy, trop podany przez pana Kreję trzeba będzie sprawdzić. A potem sprawę zinterpretować, bo nawet potwierdzenie tego, co było powiedziane na zebraniu, wcale Muscatego nie musi dyskwalifikować. Ale obawiam się, że to jest już nieco inna historia, nie do końca związana z dyskusją o ulicy...